sobota, 13 sierpnia 2011

Unia Polski z Litwą cz.3

Jadwiga i Wilhelm
W całym „epizodzie historycznym” (jeśli można tak określić to mimo wszystko wielkie i doniosłe wydarzenie), związanym z Unią Polski z Litwą, najmniej chyba znanym, a jednocześnie bardzo ciekawym wątkiem jest sprawa Wilhelma habsburskiego.
Otóż Jadwiga, wobec trochę chyba niecnego postępowania swoich poddanych względem siebie, zatem z przekory, postanowiła, że zanim poselstwo polskie dobije o nią targu z Jagiełłą, ona będzie już prawowitą żoną Wilhelma.
Będący na usługach królowej Jadwigi, Władysław Opolczyk (który dodatkowo miał świadomość tego, że w razie gdyby sprawy poszły po myśli panów polskich, odebrano by mu posiadane przez niego lenna), pojechał na Węgry, gdzie u królowej Elżbiety bawił ojciec Wilhelma, Książę Leopold III Rakuski, upominający się o wypełnienie hainburskich ślubów. Tak więc wyznaczono dzień 15 sierpnia 1385 r. na dopełnienie małżeństwa królowej Jadwigi z Wilhelmem. Tego dnia miało się odbyć wesele, na którym Władysław Opolczyk miał być starostą i po którym młoda para miała zamieszkać razem. Zaplanowano zatem przyjazd Wilhelma w odpowiedniej otoczce, wszak „ślub” królowej nie mógł się odbyć po cichu. Kiedy więc w Krewie przywieszano pieczęcie do umowy z Jagiełłą, nazajutrz w Krakowie miał odbyć się wjazd Wilhelma na królewski zamek. :)))
Miała oczywiście królowa wielu wspólników w swym przedsięwzięciu; bardzo przychylnie na jej małżeństwo z niemieckim księciem patrzyło mieszczaństwo krakowskie, a nawet wśród polskich panów znalazł się jeden taki, Gniewosz z Dalewic, który w swoim własnym domu w rynku Krakowa zapewnił mieszkanie Wilhelmowi.
Tak więc przyjechał Wilhelm do Krakowa i podbił serce Jadwigi. Jadwiga, która do tej pory jedynie przez przekorę i zranioną dumę dążyła do małżeństwa z Wilhelmem, od tej pory zaczęła być motywowana dodatkowo uczuciem do swego wybranka. Z tym nie rachowali się panowie małopolscy, że na drodze ich politycznym planom stanie gorąca, szczera i odwzajemniona miłość królowej.
Królowa jawnie i uroczyście, z całym dworskim ceremoniałem, kazała urządzać zabawy i wstępne uroczystości przedweselne. Odbywały się one w domu Franciszkanów, w połowie drogi między Wawelem a kwaterą (tymczasową) narzeczonego. Królowa sama przychodziła na te zabawy ze swym dworem niewieścim. Czekano tylko na przyjazd Opolczyka.
Tymczasem Władysław Opolczyk obliczył sobie, że mimo wszystko sprawa Wilhelma jest wątpliwa i zaczął szukać szczęścia u Jagiełły.
Kiedy starosta weselny nie przybywał, Jadwiga wzięła sprawy w swoje ręce i wyznaczyła dzień 23 sierpnia 1385 r. na wjazd Wilhelma na Wawel.
Tymczasem panowie małopolscy powyjeżdżali na czas zabaw z Krakowa, co nie znaczy tym samym, że „opuścili” swoją królową. Siedzieli w pobliskich wsiach i z tej niewielkiej odległości obserwowali przebieg wydarzeń. Pamiętali o dn. 23 sierpnia i nie robili Wilhelmowi trudności, gdy uroczyście wjeżdżał na Wawel.
Tu pozwolę sobie wkleić cytat, gdyż swoimi słowami nie będę w stanie tak barwnie opisać tego, co wydarzyło się potem.
„...całe miasto było przekonane, że to naprawdę dzień wesela królowej. Jadwiga zawiadomiła o weselu urzędowo władze miejskie i poleciła, żeby w dniu tak dla niej radosnym, wypuścić więźniów z więzienia miejskiego. I można do dziś czytać w starej księdze sądowej krakowskiej zapiskę miejskiego pisarza, jako w wigilię św. Bartłomieja na wesele królowej wypuszczono tych a tych złoczyńców. Całe miasto się bawiło, z Wawelu grzmiały surmy i piszczałki, gdy pisarz miejski zapisywał to dla porządku; zapisywał we dnie, ale do zupełnego zamieszkania trzeba było poczekać jeszcze kilka godzin – do nocy.
Przed nocą byli w Krakowie małopolscy dostojnicy ze swymi orszakami i przyszli też na Wawel, na wesele swojej królowej. Co się tego wieczora tam działo, nie wiemy. Nikt z Polaków nie zostawił o tem najmniejszego wspomnienia na piśmie, ani też nie było żadnej ustnej tradycji. Dochowali tajemnicy ściśle! Nie byli tak powściągliwi towarzysze Wilhelma i pisarze niemieccy; od nich się też dowiadujemy, a zwłaszcza od współczesnego burmistrza wiedeńskiego, że Wilhelm musiał z zamku uciekać, spuszczony na linie z okien królowej. Nie pozwolono mu też mieszkać w Krakowie. Przebrany za kupca zdołał jednak utrzymać się w okolicy, na Czarnej Wsi i na Łobzowie; raz udało mu się nawet powrócić do kamienicy Gniewosza z Dalewic. Panowie polscy kazali go tam ścigać i posłali zbrojnych pachołków, żeby go uwięzić; ledwie zdołał wstawić do komina drabinę i po niej na dach się wydrapawszy, ujść pościgu.”


Widzimy, że motywacje, jakkolwiek różne, tak z jednej, jak i z drugiej strony były niezwykle silne. :))

Wilhelm mimo przeszkód porozumiał się z królową, ta zaś była zdecydowana zamieszkać z nim gdziekolwiek, byle dopełnić ślubów i zostać jego małżonką.
Panowie polscy pilnowali jednak swojej królowej, aby nie doszło do jej spotkania z Wilhelmem. Podejmowała Jadwiga próbę wyjścia kilkakrotnie, ale ani razu jej się to nie udało. Za każdym razem zjawił się w porę jakiś nieproszony świadek, a wycieczka królowej z pewnością zakończyłaby się wówczas uwięzieniem Wilhelma. Dotarło wreszcie do Jadwigi, że ona sama jest więźniem we własnym zamku. Jak pisze Koneczny, raz postanowiła przemocą utorować sobie drogę. Doszła do ostatniej bramy i kiedy zastała ją zamkniętą, a burgrabia nie chciał otworzyć, porwała topór od jednego ze strażników i zaczęła rąbać furtę bramy. Nikt z obecnych nie ważył się podnieść ręki na majestat królowej i nikt nie odebrał jej topora. Nadbiegł wówczas mieszkający na Wawelu podskarbi koronny, Dymitr z Goraja, i na kolanach błagał Jadwigę, aby zaprzestała. Jadwiga z płaczem, złamana i bardzo strapiona, wróciła do swoich komnat, mając za pocieszenie jedynie to, że nikt jej do ślubu z Jagiełłą nie będzie w stanie zmusić, jeśli ona sama nie zechce.

Unia Polski z Litwą cz.2

Koronacja Jadwigi na Króla Polski
Kalkulacje panów małopolskich były mniej więcej takie, że najbardziej pożądaną rzeczą było by, aby Jadwiga wstąpiła na tron Polski i została żoną Jagiełły, gdyż w tym przypadku łączyłyby się na tronie polskim zarówno litewskie, jak też węgierskie roszczenia względem Rusi Czerwonej. Jednakże to Jagiełło był tą główną osobą, o koronację której teraz zabiegano, zaś związek Polski z Litwą rzeczą najważniejszą. Liczono się więc także z tym, że dla interesów Polski wystarczy zrobić Jagiełłę królem, zaś bez Jadwigi można się będzie obejść.
W marcu 1384 r. zjazd radomski wysłał do Budzynia prostego szlachcica z poselstwem, aby Jadwigę szybko przysłać do Polski, gdyż w przeciwnym razie może jej przepaść korona Polski. Królowa Elżbieta, zanim wyprawiła królewnę Jadwigę, najpierw wyprawiła do Polski Zygmunta Luksemburczyka z wojskiem, lecz ten nie zdołał nawet przekroczyć Karpat, gdy oznajmiono mu, że jego obecność w Polsce nie jest pożądana i z pewnością napotka tu zbrojny opór, jeśli tylko odważy się przekroczyć granicę.
Jadwiga przybyła do Krakowa 13 października 1384 r., zaś dwa dni później, w wieku 13-tu lat, została koronowana na KRÓLA Polski.
Jak pisze Koneczny, sens takiego postępowania w sprawie koronacji Jadwigi polegał natym, że panowie małopolscy chcieli, aby ona sama posiadała pełną godność królewską i władzę oraz mogła panować ze swej osobistej mocy. Gdyby też wyszła za mąż, jej małżonek nie musiał już być wcale uznany królem Polski i jego osoba mogła nie mieć praktycznie żadnego znaczenia w rządzeniu krajem. To miało zależeć dopiero od woli samej królowej oraz narodu, czy małżonek Jadwigi zostanie obdarzony królewską godnością oraz możliwością wywierania wpływu na politykę państwa polskiego. Wówczas najpewniej liczono się z realna przecież możliwością, że mężem Jadwigi „mimo wszystko” zostanie Wilhelm habsburski i wobec tej możliwości zabezpieczono się koronacją Jadwigi na króla Polski po to, aby ewentualnego jej współmałżonka odsunąć od władzy.
W tym czasie Ziemowit Mazowiecki, zapewne powiadomiony przez Panów małopolskich o ich planach względem tronu polskiego, nie posyłał już swoich swatów na Wawel i nie rozpoczynał starań o rękę królowej, choć wcześniej, jak pamiętamy, wszczął wojnę domową z tego właśnie powodu i zajął wiele grodów, m.in. całe Kujawy. Można z tego wnioskować, że wykazał całkowite zrozumienie dla planów dotyczących połączenia Polski z Litwą i że ponad swoje osobiste ambicje przedłożył dobro Ojczyzny.

W trzy miesiące po koronacji królowej Jadwigi stanęło w Krakowie poselstwo od Jagiełły z prośbą o rękę polskiej królowej (króla?). Akt ten w całym świecie wywołał niezwykłe zdumienie, zaś w Krzyżakach dodatkowo przerażenie. Jednak osobą najbardziej zdziwioną była sama Jadwiga, której panowie małopolscy o niczym nie uprzedzili. Zdaje się, że rozumowali oni, iż dowolnie będą mogli dysponować ręką królowej, o ile tylko wypłacą jej narzeczonemu, czy „poślubionemu na przyszłość mężowi” wspominane 200 000 florenów.

I tu nastąpił pewien zgrzyt, gdyż królowa Jadwiga, jakkolwiek miała jedynie trzynaście lat, okazała niezwykłą siłę woli oraz bardzo wysokie poczucie godności osobistej. Ten pogański książę, na którego chrześcijańscy rycerze pod przewodem zakonu Krzyżackiego urządzali obławy, nie wydawał jej się właściwym kandydatem na męża dla siebie, córki pierwszego w Europie monarszego rodu. Wobec takiego stanu rzeczy postanowiła Jadwiga dochować wierności Wilhelmowi, podczas gdy polscy wielmożowie byli raczej gotowi zrzucić ją z tronu, niż odstąpić od rokowań i planów związanych z Jagiełłą.
Oznaczało to walkę królowej z poddanymi, młodziutkiej dziewczyny z zastępem polityków. Była to arcyciekawa walka, w której obie strony gotowe były na wszystko: używały podstępów i forteli, nie cofały się nawet przed gwałtem i przemocą, byleby tylko na swoim postawić.

Poselstwo z Litwy „o rękę królowej”, wobec braku jej osobistej zgody załatwiono „nieco dyplomatycznie”, odpowiadając tymczasem, że ona sama zdaje się w podjęciu tej decyzji na swoją matkę i do niej to posłów posyła po radę dla siebie. Jakoż rzeczywiście pojechali posłowie na Węgry prosić matkę, Elżbietę Bośniaczkę, aby swym macierzyńskim autorytetem wpłynęła na Jadwigę i planom litewskim dopomogła, gdy tymczasem sama Jadwiga gotowała się do „spełnienia” małżeństwa z Wilhelmem.

Na Węgrzech bardzo gorąco plany Polaków poparł ówczesny biskup ostrzyhoński Dymitr, kardynał i legat papieski na Węgry i Polskę. Zapalił się on bardzo do myśli o nawróceniu Litwy bez przemocy i przelewu krwi. Kardynał wziął sprawy w swoje ręce i spowodował, że królowa Elżbieta sama przydała dwóch posłów od siebie i tak wzmocnione poselstwo wróciło do Krakowa. Nie wiadomo, czy to poselstwo było przyjmowane przez Jadwigę urzędowo, w każdym bądź razie panom małopolskim wystarczało, że jest zgoda matki, do której Jadwiga pozwoliła odesłać posłów. Wobec tego przystąpiono do dalszych układów z Jagiełłą i tak 14 sierpnia 1385 r. w Krewie zawarta została umowa z Jagiełłą, mocą której księstwo litewskie przestało istnieć jako osobne państwo, zaś Jagiełło wcielił do polskiej korony całą Litwę wraz ze wszystkimi lennymi księstwami ruskimi. Jako koronowany król Polski miał być Jagiełło nad Litwą najwyższym zwierzchnikiem. Wraz z Jagiełłą mieli przyjąć chrzest wszyscy jego pogańscy bracia i krewni, a chrzest Litwy miał odbyć się w katolickim rzymskim Kościele. Wszyscy Litwini od najznakomitszych począwszy, a na najprostszym ludzie skończywszy, mieli przejść na katolicyzm i jedynie ci, którzy już wcześniej zostali ochrzczeni we wschodniej cerkwi, mogli pozostać przy schizmie. Ponadto Jagiełło zobowiązywał się odzyskać dla Polski utracone ziemie: Ruś Czerwoną i Pomorze Gdańskie oraz z własnych środków wypłacić 200 000 florenów dla domu habsburskiego za zerwanie „ślubu” przez Jadwigę.

Unia Polski z Litwą cz. 1

Pozdrawiam wszystkich, którzy tu zaglądają


Postanowiłam umieścić wpis dotyczący znanego wydarzenia z historii Polski w interpretacji Feliksa Konecznego.
Niby nic nowego, ale jest tu wiele szczegółów, których nie znajdziecie w podręcznikach historii, a które jednak rzucają nowe światło na to wydarzenie.
Przy okazji możemy się nauczyć od naszych "prapradziadków" tego wszytskiego, czego nie nauczymy się od współczesnych POlityków - czyli miłości ojczyzny i dążenia do jej dobra.





Po śmierci króla Ludwika węgierskiego dn. 11 września 1382 r. i wobec faktu, że Maria (jego córka) została wyniesiona na tron węgierski, do korony polskiej pozostało dwóch kandydatów: Jadwiga – druga córka Ludwika oraz Ziemowit mazowiecki.

Jadwidze, gdy kończyła siódmy rok życia, dano tzw. „ślub na przyszłość” z Wilhelmem habsburskim. Ślub ten oznaczał, że w przyszłości wystarczy tylko, aby młoda para oświadczyła, że trwa w zamiarze małżeństwa i aby zamieszkała razem, aby małżeństwo młodych stało się uznanym faktem. Między królem Ludwikiem a ojcem Wilhelma ułożono (układ hainurski), że młodzi zamieszkają ze sobą w 1383 r. Bez wspólnego zamieszkania te zaślubiny nie były ważne i nie miały mocy nierozwiązalnego sakramentu. Zastrzeżono, że w razie, gdyby któraś ze stron zerwała śluby, winna jest wypłacić drugiej stronie dwieście tysięcy florenów, co stanowiło na owe czasy olbrzymią sumę.
Wilhelm był świetnym kandydatem na tron węgierski – w posagu miał przynieść Węgrom łączność z krajami okalającymi całą zachodnią granicę Węgier: z Karyntią, Krainą, Gorycyą, Pobrzeżem istryjskim i z Triestem. Dziwne jest zatem, że na tron Węgier wybrano Marię i powód tego do dziś nie jest do końca wyjaśniony.
Z tego samego jednak powodu Wilhelm nie był dobrym kandydatem na tron Polski.
Także Maria, już jako królowa Węgierska i jej mąż, Zygmunt, zostali przez polską szlachtę odrzuceni na sześciu zjazdach: w Poznaniu, Gnieźnie, Brześciu Kujawskim,, Miłosławiu, Radomsku i Wiślicy.

Wobec tych faktów rozważano w Polsce możliwość małżeństwa Jadwigi z Ziemowitem, co dałoby się pogodzić za cenę wspomnianych 200 tys, florenów., które należałoby wypłacić Wilhelmowi. Matka królewien także wolała, aby każda z jej córek miała koronę dla siebie, więc zwolniła polskich starostów z przysięgi, jaką złożyli Marii w 1379 r.W ten sposób wyznaczono koronację Jadwigi na najbliższe Zielone Świątki tj. na dzień 6 maja 1383 r. w Krakowie, przy czym z góry zaznaczono, iż tron Polski oddaje się Jadwidze, nie zaś Wilhelmowi.
Na wyznaczony dzień koronacji Jadwigi do Krakowa wybrał się Ziemowit, który choć wystąpił wspaniale, jak przystało na księcia i potencjalnego przyszłego króla, nie został wpuszczony do miasta. Dwie doby zabawił na Kleparzu, po czym zawstydzony cofnął się do Korczyna, gdzie doczekał się wiadomości, że Jadwiga z powodu powodzi na Węgrzech nie przybędzie do Polski. Ta sama powódź nie przeszkadzała jednak małopolskim panom pojechać do Koszyc i tam namówić matkę królowej, aby wysłała ją do Polski w listopadzie.

Ziemowit zaczął podejrzewać Małopolan o nieszczerość względem siebie i koronowany uprzednio według starej tradycji przez podniesienie na tarczy, jako król rozpoczął wojnę domową, do której jednak Małopolanie nie przystąpili.
Jadwiga miała przyjechać na Św. Marcina 1383 r. Pojechał po nią Sędziwój z Szubina, ale królewna nie przybyła, a królowa matka, Elżbieta Bośniaczka za powód podała zbyt młody wiek Jadwigi oraz postawiła warunek, że po ewentualnej koronacji Jadwiga wróci jeszcze na trzy lata do domu rodzinnego. Na taki warunek nie sposób było przystać, ale też panowie małopolscy nie gniewali się o tę zwłokę, chociaż dla pozoru brali udział w uchwałach grożących, że w razie jeśli Jadwiga nie przybędzie do Polski w ustalonym terminie, przepadną jej prawa do tronu. W gruncie rzeczy zwłoka w przybyciu Jadwigi była im na rękę, a wiele też wskazuje na to, że Elżbieta Bośniaczka miała od nich upoważnienie do takiego postępowania, czy nawet wręcz była doń zachęcana. Małopolanie nie życzyli sobie na tronie polskim Wilhelma habsburskiego i woleliby Ziemowita, jednakże w tym czasie w ich głowach powstała bardzo śmiała myśl polityczna, do realizacji której nie nadawał się ani jeden, ani drugi kandydat.
Na męża dla Jadwigi upatrzono Jagiełłę, Wielkiego księcia Litewskiego. Pomysł ten powstał wiosną 1383 r. i wtedy to zachowanie Małopolan względem Ziemowita zaczęło się zmieniać. Plany były dalekie i bardzo niepewne, toteż nie chciano Ziemowita przedwcześnie zrażać.

Przez cały rok 1383 nawet nie dano znać Jagielle o tym, że myśli się o jego kandydaturze na tron Polski, aż dopiero w marcu 1384 r. podjęli tę decyzję małopolscy wielmożowie, na czele których stali: Spytek Z Melsztyna, Jaśko z Tęczyna i Jaśko z Tarnowa. Litwa w tym czasie była w bardzo złej sytuacji. Sam Jagiełło skłonny był oddać ziemie litewskie Krzyżakom i zabiegał o zdobycie ziem na Rusi. Jagiełło wydał już Krzyżakom Żmudź oraz przystał na warunki stosunku lennego z Litwy. Mimo tego w następnym roku Krzyżacy wszczęli przeciwko Jagielle nową wojnę, gdyż inny książę litewski, Witold syn Kiejstuta, obiecał im jeszcze lepsze warunki.
Kiedy do Jagiełły dotarło poselstwo polskie z propozycją objęcia tronu, wówczas ten zaproponował Witoldowi zgodę, mimo że wygrał z nim bitwę pod Wilkiszkami. Istotnie była to dla Jagiełły niezwykła gratka. Na tron państwa wyznającego chrześcijaństwo od czterech wieków, do panowania nad społeczeństwem, które umiało się samo rządzić powoływano władcę z kraju, gdzie bez zezwolenia księcia nawet córki za mąż nie można było wydać i gdzie nie widziano jeszcze porządnej budowli.
Pomysł wielmożów małopolskich zakrawał na istne szaleństwo.
Była w nim jednak zawarta bardzo sprytna polityczna myśl: zawarcie spółki z Litwą przeciw Węgrom w rywalizacji o Ruś oraz zyskanie sojusznika w walce z Zakonem Krzyżackim. Chrzest władcy oraz całego narodu litewskiego miała wybić Krzyżakom poważny argument z ręki: zdawało się, że nie będą oni już potrzebni w tych stronach wobec faktu, że nie będzie pogan do nawracania. Te kalkulacje, jak wiemy, nie do końca się sprawdziły :))
Litwa również miała zyskać na tym połączeniu tronów polskiego z litewskim; dla Litwy oznaczało ono po prostu ocalenie.
Jak pisze Koneczny nie zachowało się z tego czasu żadne pismo, żaden akt, żadna notatka. Nie wiadomo, kto jeździł do Jagiełły z poselstwem. Wszystko odbywało się po cichu, gdyż nie wiedziano, czy osoba Jagiełły nada się na króla Polski.
Plan był rzeczywiście bardzo śmiały, ale też i bardzo ryzykowny.