Pozdrawiam wszystkich, którzy tu zaglądają
Postanowiłam umieścić wpis dotyczący znanego wydarzenia z historii Polski w interpretacji Feliksa Konecznego.
Niby nic nowego, ale jest tu wiele szczegółów, których nie znajdziecie w podręcznikach historii, a które jednak rzucają nowe światło na to wydarzenie.
Przy okazji możemy się nauczyć od naszych "prapradziadków" tego wszytskiego, czego nie nauczymy się od współczesnych POlityków - czyli miłości ojczyzny i dążenia do jej dobra.
Po śmierci króla Ludwika węgierskiego dn. 11 września 1382 r. i wobec faktu, że Maria (jego córka) została wyniesiona na tron węgierski, do korony polskiej pozostało dwóch kandydatów: Jadwiga – druga córka Ludwika oraz Ziemowit mazowiecki.
Jadwidze, gdy kończyła siódmy rok życia, dano tzw. „ślub na przyszłość” z Wilhelmem habsburskim. Ślub ten oznaczał, że w przyszłości wystarczy tylko, aby młoda para oświadczyła, że trwa w zamiarze małżeństwa i aby zamieszkała razem, aby małżeństwo młodych stało się uznanym faktem. Między królem Ludwikiem a ojcem Wilhelma ułożono (układ hainurski), że młodzi zamieszkają ze sobą w 1383 r. Bez wspólnego zamieszkania te zaślubiny nie były ważne i nie miały mocy nierozwiązalnego sakramentu. Zastrzeżono, że w razie, gdyby któraś ze stron zerwała śluby, winna jest wypłacić drugiej stronie dwieście tysięcy florenów, co stanowiło na owe czasy olbrzymią sumę.
Wilhelm był świetnym kandydatem na tron węgierski – w posagu miał przynieść Węgrom łączność z krajami okalającymi całą zachodnią granicę Węgier: z Karyntią, Krainą, Gorycyą, Pobrzeżem istryjskim i z Triestem. Dziwne jest zatem, że na tron Węgier wybrano Marię i powód tego do dziś nie jest do końca wyjaśniony.
Z tego samego jednak powodu Wilhelm nie był dobrym kandydatem na tron Polski.
Także Maria, już jako królowa Węgierska i jej mąż, Zygmunt, zostali przez polską szlachtę odrzuceni na sześciu zjazdach: w Poznaniu, Gnieźnie, Brześciu Kujawskim,, Miłosławiu, Radomsku i Wiślicy.
Wobec tych faktów rozważano w Polsce możliwość małżeństwa Jadwigi z Ziemowitem, co dałoby się pogodzić za cenę wspomnianych 200 tys, florenów., które należałoby wypłacić Wilhelmowi. Matka królewien także wolała, aby każda z jej córek miała koronę dla siebie, więc zwolniła polskich starostów z przysięgi, jaką złożyli Marii w 1379 r.W ten sposób wyznaczono koronację Jadwigi na najbliższe Zielone Świątki tj. na dzień 6 maja 1383 r. w Krakowie, przy czym z góry zaznaczono, iż tron Polski oddaje się Jadwidze, nie zaś Wilhelmowi.
Na wyznaczony dzień koronacji Jadwigi do Krakowa wybrał się Ziemowit, który choć wystąpił wspaniale, jak przystało na księcia i potencjalnego przyszłego króla, nie został wpuszczony do miasta. Dwie doby zabawił na Kleparzu, po czym zawstydzony cofnął się do Korczyna, gdzie doczekał się wiadomości, że Jadwiga z powodu powodzi na Węgrzech nie przybędzie do Polski. Ta sama powódź nie przeszkadzała jednak małopolskim panom pojechać do Koszyc i tam namówić matkę królowej, aby wysłała ją do Polski w listopadzie.
Ziemowit zaczął podejrzewać Małopolan o nieszczerość względem siebie i koronowany uprzednio według starej tradycji przez podniesienie na tarczy, jako król rozpoczął wojnę domową, do której jednak Małopolanie nie przystąpili.
Jadwiga miała przyjechać na Św. Marcina 1383 r. Pojechał po nią Sędziwój z Szubina, ale królewna nie przybyła, a królowa matka, Elżbieta Bośniaczka za powód podała zbyt młody wiek Jadwigi oraz postawiła warunek, że po ewentualnej koronacji Jadwiga wróci jeszcze na trzy lata do domu rodzinnego. Na taki warunek nie sposób było przystać, ale też panowie małopolscy nie gniewali się o tę zwłokę, chociaż dla pozoru brali udział w uchwałach grożących, że w razie jeśli Jadwiga nie przybędzie do Polski w ustalonym terminie, przepadną jej prawa do tronu. W gruncie rzeczy zwłoka w przybyciu Jadwigi była im na rękę, a wiele też wskazuje na to, że Elżbieta Bośniaczka miała od nich upoważnienie do takiego postępowania, czy nawet wręcz była doń zachęcana. Małopolanie nie życzyli sobie na tronie polskim Wilhelma habsburskiego i woleliby Ziemowita, jednakże w tym czasie w ich głowach powstała bardzo śmiała myśl polityczna, do realizacji której nie nadawał się ani jeden, ani drugi kandydat.
Na męża dla Jadwigi upatrzono Jagiełłę, Wielkiego księcia Litewskiego. Pomysł ten powstał wiosną 1383 r. i wtedy to zachowanie Małopolan względem Ziemowita zaczęło się zmieniać. Plany były dalekie i bardzo niepewne, toteż nie chciano Ziemowita przedwcześnie zrażać.
Przez cały rok 1383 nawet nie dano znać Jagielle o tym, że myśli się o jego kandydaturze na tron Polski, aż dopiero w marcu 1384 r. podjęli tę decyzję małopolscy wielmożowie, na czele których stali: Spytek Z Melsztyna, Jaśko z Tęczyna i Jaśko z Tarnowa. Litwa w tym czasie była w bardzo złej sytuacji. Sam Jagiełło skłonny był oddać ziemie litewskie Krzyżakom i zabiegał o zdobycie ziem na Rusi. Jagiełło wydał już Krzyżakom Żmudź oraz przystał na warunki stosunku lennego z Litwy. Mimo tego w następnym roku Krzyżacy wszczęli przeciwko Jagielle nową wojnę, gdyż inny książę litewski, Witold syn Kiejstuta, obiecał im jeszcze lepsze warunki.
Kiedy do Jagiełły dotarło poselstwo polskie z propozycją objęcia tronu, wówczas ten zaproponował Witoldowi zgodę, mimo że wygrał z nim bitwę pod Wilkiszkami. Istotnie była to dla Jagiełły niezwykła gratka. Na tron państwa wyznającego chrześcijaństwo od czterech wieków, do panowania nad społeczeństwem, które umiało się samo rządzić powoływano władcę z kraju, gdzie bez zezwolenia księcia nawet córki za mąż nie można było wydać i gdzie nie widziano jeszcze porządnej budowli.
Pomysł wielmożów małopolskich zakrawał na istne szaleństwo.
Była w nim jednak zawarta bardzo sprytna polityczna myśl: zawarcie spółki z Litwą przeciw Węgrom w rywalizacji o Ruś oraz zyskanie sojusznika w walce z Zakonem Krzyżackim. Chrzest władcy oraz całego narodu litewskiego miała wybić Krzyżakom poważny argument z ręki: zdawało się, że nie będą oni już potrzebni w tych stronach wobec faktu, że nie będzie pogan do nawracania. Te kalkulacje, jak wiemy, nie do końca się sprawdziły :))
Litwa również miała zyskać na tym połączeniu tronów polskiego z litewskim; dla Litwy oznaczało ono po prostu ocalenie.
Jak pisze Koneczny nie zachowało się z tego czasu żadne pismo, żaden akt, żadna notatka. Nie wiadomo, kto jeździł do Jagiełły z poselstwem. Wszystko odbywało się po cichu, gdyż nie wiedziano, czy osoba Jagiełły nada się na króla Polski.
Plan był rzeczywiście bardzo śmiały, ale też i bardzo ryzykowny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz