Jadwiga i Wilhelm
W całym „epizodzie historycznym” (jeśli można tak określić to mimo wszystko wielkie i doniosłe wydarzenie), związanym z Unią Polski z Litwą, najmniej chyba znanym, a jednocześnie bardzo ciekawym wątkiem jest sprawa Wilhelma habsburskiego.
Otóż Jadwiga, wobec trochę chyba niecnego postępowania swoich poddanych względem siebie, zatem z przekory, postanowiła, że zanim poselstwo polskie dobije o nią targu z Jagiełłą, ona będzie już prawowitą żoną Wilhelma.
Będący na usługach królowej Jadwigi, Władysław Opolczyk (który dodatkowo miał świadomość tego, że w razie gdyby sprawy poszły po myśli panów polskich, odebrano by mu posiadane przez niego lenna), pojechał na Węgry, gdzie u królowej Elżbiety bawił ojciec Wilhelma, Książę Leopold III Rakuski, upominający się o wypełnienie hainburskich ślubów. Tak więc wyznaczono dzień 15 sierpnia 1385 r. na dopełnienie małżeństwa królowej Jadwigi z Wilhelmem. Tego dnia miało się odbyć wesele, na którym Władysław Opolczyk miał być starostą i po którym młoda para miała zamieszkać razem. Zaplanowano zatem przyjazd Wilhelma w odpowiedniej otoczce, wszak „ślub” królowej nie mógł się odbyć po cichu. Kiedy więc w Krewie przywieszano pieczęcie do umowy z Jagiełłą, nazajutrz w Krakowie miał odbyć się wjazd Wilhelma na królewski zamek. :)))
Miała oczywiście królowa wielu wspólników w swym przedsięwzięciu; bardzo przychylnie na jej małżeństwo z niemieckim księciem patrzyło mieszczaństwo krakowskie, a nawet wśród polskich panów znalazł się jeden taki, Gniewosz z Dalewic, który w swoim własnym domu w rynku Krakowa zapewnił mieszkanie Wilhelmowi.
Tak więc przyjechał Wilhelm do Krakowa i podbił serce Jadwigi. Jadwiga, która do tej pory jedynie przez przekorę i zranioną dumę dążyła do małżeństwa z Wilhelmem, od tej pory zaczęła być motywowana dodatkowo uczuciem do swego wybranka. Z tym nie rachowali się panowie małopolscy, że na drodze ich politycznym planom stanie gorąca, szczera i odwzajemniona miłość królowej.
Królowa jawnie i uroczyście, z całym dworskim ceremoniałem, kazała urządzać zabawy i wstępne uroczystości przedweselne. Odbywały się one w domu Franciszkanów, w połowie drogi między Wawelem a kwaterą (tymczasową) narzeczonego. Królowa sama przychodziła na te zabawy ze swym dworem niewieścim. Czekano tylko na przyjazd Opolczyka.
Tymczasem Władysław Opolczyk obliczył sobie, że mimo wszystko sprawa Wilhelma jest wątpliwa i zaczął szukać szczęścia u Jagiełły.
Kiedy starosta weselny nie przybywał, Jadwiga wzięła sprawy w swoje ręce i wyznaczyła dzień 23 sierpnia 1385 r. na wjazd Wilhelma na Wawel.
Tymczasem panowie małopolscy powyjeżdżali na czas zabaw z Krakowa, co nie znaczy tym samym, że „opuścili” swoją królową. Siedzieli w pobliskich wsiach i z tej niewielkiej odległości obserwowali przebieg wydarzeń. Pamiętali o dn. 23 sierpnia i nie robili Wilhelmowi trudności, gdy uroczyście wjeżdżał na Wawel.
Tu pozwolę sobie wkleić cytat, gdyż swoimi słowami nie będę w stanie tak barwnie opisać tego, co wydarzyło się potem.
„...całe miasto było przekonane, że to naprawdę dzień wesela królowej. Jadwiga zawiadomiła o weselu urzędowo władze miejskie i poleciła, żeby w dniu tak dla niej radosnym, wypuścić więźniów z więzienia miejskiego. I można do dziś czytać w starej księdze sądowej krakowskiej zapiskę miejskiego pisarza, jako w wigilię św. Bartłomieja na wesele królowej wypuszczono tych a tych złoczyńców. Całe miasto się bawiło, z Wawelu grzmiały surmy i piszczałki, gdy pisarz miejski zapisywał to dla porządku; zapisywał we dnie, ale do zupełnego zamieszkania trzeba było poczekać jeszcze kilka godzin – do nocy.
Przed nocą byli w Krakowie małopolscy dostojnicy ze swymi orszakami i przyszli też na Wawel, na wesele swojej królowej. Co się tego wieczora tam działo, nie wiemy. Nikt z Polaków nie zostawił o tem najmniejszego wspomnienia na piśmie, ani też nie było żadnej ustnej tradycji. Dochowali tajemnicy ściśle! Nie byli tak powściągliwi towarzysze Wilhelma i pisarze niemieccy; od nich się też dowiadujemy, a zwłaszcza od współczesnego burmistrza wiedeńskiego, że Wilhelm musiał z zamku uciekać, spuszczony na linie z okien królowej. Nie pozwolono mu też mieszkać w Krakowie. Przebrany za kupca zdołał jednak utrzymać się w okolicy, na Czarnej Wsi i na Łobzowie; raz udało mu się nawet powrócić do kamienicy Gniewosza z Dalewic. Panowie polscy kazali go tam ścigać i posłali zbrojnych pachołków, żeby go uwięzić; ledwie zdołał wstawić do komina drabinę i po niej na dach się wydrapawszy, ujść pościgu.”
Widzimy, że motywacje, jakkolwiek różne, tak z jednej, jak i z drugiej strony były niezwykle silne. :))
Wilhelm mimo przeszkód porozumiał się z królową, ta zaś była zdecydowana zamieszkać z nim gdziekolwiek, byle dopełnić ślubów i zostać jego małżonką.
Panowie polscy pilnowali jednak swojej królowej, aby nie doszło do jej spotkania z Wilhelmem. Podejmowała Jadwiga próbę wyjścia kilkakrotnie, ale ani razu jej się to nie udało. Za każdym razem zjawił się w porę jakiś nieproszony świadek, a wycieczka królowej z pewnością zakończyłaby się wówczas uwięzieniem Wilhelma. Dotarło wreszcie do Jadwigi, że ona sama jest więźniem we własnym zamku. Jak pisze Koneczny, raz postanowiła przemocą utorować sobie drogę. Doszła do ostatniej bramy i kiedy zastała ją zamkniętą, a burgrabia nie chciał otworzyć, porwała topór od jednego ze strażników i zaczęła rąbać furtę bramy. Nikt z obecnych nie ważył się podnieść ręki na majestat królowej i nikt nie odebrał jej topora. Nadbiegł wówczas mieszkający na Wawelu podskarbi koronny, Dymitr z Goraja, i na kolanach błagał Jadwigę, aby zaprzestała. Jadwiga z płaczem, złamana i bardzo strapiona, wróciła do swoich komnat, mając za pocieszenie jedynie to, że nikt jej do ślubu z Jagiełłą nie będzie w stanie zmusić, jeśli ona sama nie zechce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz