środa, 5 stycznia 2011

Antykoncepcja contra NPR w propagandzie socjalistycznej

Warto zastanowić się chwilę, aby wyraźnie uzmysłowić sobie, jaka wizja człowieka stoi u podstaw promowanych przez oświecone środowiska, propagujących antykoncepcję i inne zabójcze (w sensie dosłownym) dla tegoż człowieka praktyki.



Wspominaliśmy już o mrocznej wizji dotyczącej zjawiska płodności kobiety. Najpewniej owa „mroczność” i tajemnica powodują całkowite zwątpienie w możliwości ludzkiego rozumu, który stojąc w obliczu prezentowanego stopnia trudności nie jest w stanie poznać i zrozumieć procesów zachodzących w ciele kobiety. Mamy zatem człowieka, którego rozumność całkowicie ograniczona jest stopniem skomplikowania biologii i dla której pewne zachodzące w niej procesy nie są możliwe do poznania i zdefiniowania. Może nieco dziwić fakt, że to środowisko ciągle odwołuje się do postępu i osiągnięć medycyny, której największym i podstawowym osiągnięciem jest poznanie ludzkiego organizmu. To na tym właśnie osiągnięciu bazują wszystkie inne, pozostałe osiągnięcia w medycynie i tak naprawdę to ono wyznacza i umożliwia postęp w tej dziedzinie. W świetle opisów prezentowanych przez pisarzy promujących planowanie rodziny, może wydawać się jednak, że organizm ludzki stanowi tajemnicę zbyt wielką i zbyt skomplikowaną, aby poszczególni ludzie mogli wiedzę o nim w praktyczny sposób zastosować w swoim życiu.



Do tego dochodzi ograniczenie wolności człowieka przez determinację, jaką wywiera na nim popęd płciowy, zdaniem światłych towarzyszy niemożliwy do opanowania. Ba, nawet spotykamy się ze stanowiskiem, że jakkolwiek próba opanowania tego popędu może w niekorzystny sposób odbić się na zdrowiu człowieka, zwłaszcza mężczyzny. Warto w tym miejscu przypomnieć sobie, jaka zatem wizja wolności przyświeca środowiskom, które swobodę seksualną niosą na swych sztandarach. Ta wzorcowa wolność seksualna, którą głoszą towarzysze, po raz pierwszy praktykowana w czasie rewolucji październikowej w Rosji, była przymusowa. W wielu sowieckich miastach powołano tzw. Komisariaty Wolnej Miłości. Zadaniem ich było nawoływanie do oddawania się uciechom cielesnym oraz karanie tych, którzy by z jakiegoś powodu nie chcieli się tym uciechom oddawać. Uciecha najwidoczniej była towarem nie podlegającym reglamentacji i każdy miał prawo, a niektórzy nawet obowiązek korzystania z niej. Obowiązek miały kobiety i jak się jednak okazało, ówczesne Rosjanki zupełnie nie poznały właściwej wartości oferowanej im przez komunistów wolności. Nie chciały one z niej korzystać w zaplanowany przez komunistów sposób, co pociągnęło za sobą przykre dla nich konsekwencje – z tego powodu były karane batogami i rózgami. Tym niemniej w Jekaterynodarze komisarze rozdawali chętnym mężczyznom specjalne dokumenty, na podstawie których mogli oni socjalizować i wdrażać do wolności wybrane przez siebie kobiety począwszy od dziesiątego roku życia.[1] Ponieważ wszelką światłość oświeceni towarzysze czerpią wprost ze źródeł, stąd być może w Polsce pojawił się swego czasu postulat antykoncepcji dla dziewcząt od kołyski. :)))



Jeśli się jednak dobrze zastanowimy, to z opisów naturalnych metod prezentowanych przez środowisko neomaltuzjańskie wyciągniemy logiczne wnioski, które pod pewną postacią są tam sugerowane. Pierwszym bowiem wnioskiem, jaki niejako sam się narzuca po przeczytaniu wymienionych wcześniej, ale także wielu innych lektur jest to, że metody te odpowiednie mogą być jedynie dla tych wszystkich, których zagadnienie współżycia seksualnego w zasadzie nie dotyczy, jakkolwiek i tu pojawia się pewna wątpliwość, gdyż według „naukowca” Kinseya sprawa ta dotyczy każdego normalnego człowieka od chwili jego przyjścia na świat. Tym niemniej możemy pokusić się o próbę wyodrębnienia pewnych grup ludzi, dla których środowisko wspaniałomyślnie przewidziało naturalny sposób regulacji poczęć. Mogą to być zatem osoby w wieku starczym – powiedzmy pow. 70 r.ż., impotenci, małe dzieci płci męskiej (o dziewczynkach już było – im młodsza, tym bardziej potrzebuje środków antykoncepcyjnych). Oczywiście nie mamy powodu by sądzić, iż fizjologia płodności kobiety jest zjawiskiem tak trudnym, by nie mogła być poznana nawet przez światłe umysły towarzyszy skupionych wokół idei neomaltuzjańskiej. Naturalne metody planowania rodziny całkowicie opierają się na wiedzy o tej fizjologii, stąd jest ona tak ważna dla rozważanego przedmiotu

Czym zatem są Naturalne Metody Panowania Rodziny, skoro w środowisku neomaltuzjanistów budzą tak wielki popłoch i zamieszanie. Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, należy w pierwszej kolejności z całą mocą podkreślić, że są one czymś zasadniczo różnym od antykoncepcji.

Antykoncepcja jest działaniem wykluczającym w sposób pozytywny możliwość poczęcia w podjętym akcie płciowym.

Naturalne metody bazują na znajomości fizjologii płodności kobiety i wstrzemięźliwości w okresie owulacji.

O ile więc antykoncepcja stanowi wyłączenie rozumności i wolności człowieka w sferze jego życia seksualnego oraz całkowite poddanie się popędowi seksualnemu zgodnie z marzeniem producentów środków antykoncepcyjnych, o tyle naturalne planowanie bezwzględnie wymaga od tegoż człowieka włączenia jego władz duchowych w sferę życia intymnego. W tym miejscu widać wyraźnie, w jaki sposób kolidują ze sobą antykoncepcja i naturalne metody planowania i w jaki sposób rozpowszechnianie tych ostatnich może zaszkodzić producentom środków antykoncepcyjnych. Rzecz jasna, że nie mają oni żadnego interesu w tym, aby ludzie posiadali znajomość fizjologii płodności oraz panowali nad popędem płciowym, gdyż na tym nie da się zrobić. Marzeniem tychże producentów jest doprowadzenie do pełnej automatyzacji w stosowaniu produkowanych przez nich specyfików, a to z kolei wyklucza udział rozumu i woli.

Rozważając dostępną ludzkiemu poznaniu prawdę na temat człowieka i jego istoty, ze szczególnym uwzględnieniem władz duchowych, jakie ma on na swym wyposażeniu, widzimy, że działania propagandowe, towarzyszące promowaniu antykoncepcji oraz informowaniu na temat naturalnych metod planowania rodziny przez środowisko "postępowe" posiadają dwa, zawsze te same elementy. Odwołując się do przytoczonego wcześniej (wpis "Człowiek – osoba")obrazowego przedstawienia wzajemnej zależności intelektu i woli, działania propagatorów antykoncepcji mają na celu oślepienie widzącego (intelektu) i osłabienie czy wręcz sparaliżowanie siłacza (woli). Tak naprawdę, to chodzi tu o zabicie całego wnętrza człowieka, jego duchowej natury. Prawdziwą zmorą władców państw totalitarnych mogłyby się okazać aspiracje ich poddanych do posiadania owej wolności wyrażającej się poprzez samopanowanie i samoposiadanie, toteż propaganda antykoncepcyjna z niezwykłą łatwością i przy wydatnej pomocy tychże władców sączona jest do ich umysłów. W sytuacji, gdyby doszło do realizacji tak rozumianej wolności przez szerokie masy społeczne, państwo totalitarne mogłoby się zwyczajnie nie udać, a to prawdopodobnie stanowi najgorszy senny koszmar socjalistów. Tak się jakoś składa, że socjalistyczna władza od zawsze odczuwa pokusę wpływania na sposób myślenia ludzi. W tym celu manipuluje nimi, aby ich kontrolować i czyni to dlatego, aby nie myśleli z własnej inicjatywy. Nic zatem dziwnego, że najpoważniejszym i najgorszym, bo najbardziej skutecznym w działaniu wrogiem zakusów państwa totalitarnego, jest rodzina. Ona to, pełniąc swoje naturalne funkcje tworzenia środowiska miłości, przekazywania życia, wychowania następnych pokoleń, kształtowania opinii o świecie oraz nauczania moralności, jest wrogiem władzy, która wolałaby zarządzać społeczeństwem zatomizowanym, pojedynczymi ludźmi całkowicie uzależnionymi od państwa i jednocześnie całkowicie wyzwolonymi spod jakichkolwiek wpływów poza nim.



Temu między innymi służyć ma wyrobienie postawy resentymentu wobec czystości, w czym przodują aktywiści planowania rodziny. Resentyment ten polegać ma na błędnym i wypaczonym stosunku do rzeczywistej wartości, jaką posiada cnota czystości. Wyższa wartość domaga się większego wysiłku woli i stanowi to dla człowieka pewną trudność. Łatwiej jest mu zatem zwolnić się z wysiłku, zaś samą wartość pomniejszyć i uznać za rzecz bezwartościową. Tak dzieje się dzisiaj z cnotą czystości, o której oświecone środowisko rozpowszechnia informacje, iż jest ona jedynie kwestią religijną i obowiązuje co najwyżej fundamentalnych (w domyśle – zacofanych, ciemnych, niedouczonych) katolików. Od katolików fundamentalnych odróżnia się jeszcze katolików postępowych, którzy zwolnieni są z wszelkiej moralności, zaś gromadzą się w tzw. Saloonie (Warszawa, ul. Czerska). Niektórzy twierdzą, że są to ci katolicy, którym chrzest się nie przyjął, ale to zagadnienie raczej teologiczne, toteż nie będziemy się nim tu zajmować. W każdym bądź razie na temat moralności w sferze ludzkiej seksualności mają oni bardzo wiele do powiedzenia i niekiedy podejmują się nawet pouczyć papieża w tym i wielu innych względach.

Niemniej w tak opisany sposób dochodzi do pozornego uwolnienia sfery seksualności człowieka od moralności, którą przedstawia się jako potrzebę jedynie fizjologiczną na równi z jedzeniem, piciem i oddychaniem. Brak możliwości zaspokojenia tejże potrzeby traktuje się jako pewne zło, czyniące w ludzkim organizmie straszliwe spustoszenie na poziomie fizycznym oraz emocjonalnym. O poziomie duchowym środowisko raczej nie wspomina, gdyż samo nie bierze pod uwagę możliwości posiadania duszy przez człowieka. Ogólnie rzecz biorąc, wyrobieniu postawy rezygnacji z wyższego dobra towarzyszy swego rodzaju lenistwo duchowe, przez Św. Tomasza określane jako „smutek płynący stąd, że dobro jest trudne”. Na tym smutku producenci środków antykoncepcyjnych zbijają fortunę, zaś poszczególni ludzie dla niego poświęcają swoje zdrowie i dobro swych rodzin. O ile jednak ten smutek do końca nie fałszuje dobra, jakim jest cnota czystości, gdyż pośrednio podtrzymuje on w duszy uznanie dla jego wartości, o tyle resentyment propagowany przez neomaltuzjanizm idzie o krok dalej i stara się całkowicie to dobro zdeprecjonować. W tym celu stworzonych zostało wiele argumentów, mających wykazać, że wstrzemięźliwość seksualna nie jest dla człowieka pożyteczna, lecz wręcz szkodliwa. W obiegu funkcjonują takie zbitki pojęciowe, jak: „przesadna czystość jest szkodliwa dla zdrowia”, „młody człowiek powinien się wyżyć seksualnie” i inne, podobne, acz równie bezpodstawne. Na domiar tego we wstrzemięźliwości postrzega się głównego wroga ludzkiej miłości, która w miłości kobiety i mężczyzny musi ustąpić na rzecz rozpasania seksualnego. Takie treści znajdujemy obecnie w potocznej opinii i te same treści znajdujemy na kartach opracowań działaczy socjalistycznych, wprzęgających NPR w wyrabianie mentalności przeciw życiu przed trzydziestu laty. W przypadku, gdy miłość kobiety i mężczyzny sprowadza się do jedynie ich zachowań seksualnych względem siebie, nie sposób w klimacie takim mówić o czystości jako wartości dla miłości. Tymczasem miłość domaga się integralności w każdej z osób miłujących się, ale także w relacji pomiędzy nimi. Tym samym miłość nie może być sytuacją jedynie subiektywną, w „której dochodzą do głosu zbudzone popędem energie zmysłowości i uczuciowości”[2]. Piewcy wolności seksualnej zdają się zupełnie nie dostrzegać tego, że aby miłość mogła osiągnąć pełną swoją wartość i stać się tym, czy jest ze swej istoty, należy ją oprzeć na afirmacji wartości osoby. (Wpis „człowiek – osoba)



[1] Por. T. P. Terlikowski, Wielka seksualna rewolucja październikowa w: Fronda nr 32, Fronda.pl Sp. Z o.o.,

Warszawa 2004, s. 116

[2] K. Wojtyła, Miłość i odpowiedzialność, s. 130.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz