Wy katolicy, zarzucają mi przyjaciele wolnomyśliciele, jesteście zamknięci w klatce katolicyzmu. A ja odpowiadam, że to prawda: katolik jest więźniem swego Kościoła, tak jak ptak jest więźniem nieba (J. Greek).
Wybrałam ten cytat, który odnosi się do Kościoła katolickiego, pomimo, że tematem naszych rozważań nie będzie Kościół, lecz etyka życia seksualnego. To zupełnie różne zagadnienia, tym niemniej cytat jest jakoś adekwatny, jeśli przyjmiemy, że zagadnienie realizacji popędu płciowego rozważane jest przeze mnie z punktu widzenia etyki seksualnej, do której można (chociaż wcale nie trzeba) dodać przymiotnik katolicka. Ogólnie rzecz biorąc, celem refleksji etycznej jest próba udzielenia odpowiedzi na pytanie o to, przez co człowiek i jego czyny są dobre, a przez co złe.
W związku z tym, spróbujemy odpowiedzieć na pytanie, czy stosowanie antykoncepcji w związku mężczyzny i kobiety jest czynem czy może sumą czynów o pozytywnym zabarwieniu. Tak twierdzą nauczyciele planowania rodziny i spróbujemy do tego twierdzenia przyłożyć miarkę zasad najwyższych, zaczerpniętych z obserwacji natury. Na tym etapie widzimy, że użyty przymiotnik „katolicka” w określeniu etyki nie odnosi się w żaden sposób do norm moralnych, które w tej etyce obowiązują. Oznacza on tym samym, że Kościół nie rości sobie prawa do ustanawiania tych norm, lecz jedynie aprobuje te prawa, które z natury człowieka wynikają.
W centrum etyki stoi człowiek i to jego ludzka natura stanowi podstawę formacji etycznej. Jeśli realnie istniejący byt, jakim jest człowiek rozpatrujemy przy pełnym uwzględnieniu jego natury, czyli istoty, to wówczas powinniśmy zgodzić się z tym, że działanie człowieka jest z jednej strony przedłużeniem jego istnienia, zaś z drugiej strony treść tego działania stanowi uzewnętrznienie istoty samego człowieka. Omawiając zagadnienie NPR ustaliliśmy, że człowiek jest osobą. Osoba to istnienie aktualizujące rozumną istotę. Człowiek z natury jest osobą, taka jest bowiem jego istota.
Słowo osoba oznacza, że człowiek ma w sobie szczególną pełnię i doskonałość bytowania, która to pełnia wyraża się w jego życiu wewnętrznym, w jego rozumności i wolności.
I tylko tak określona natura może stanowić podstawę moralności. Osoba jest jednak nie tylko podmiotem, w którym występują dobro i zło moralne, ale ona sama jest też przyczyną sprawczą tego dobra czy zła.
Rozumność człowieka wyraża się poprzez zdolność tworzenia pojęć ogólnych, jednakże najpełniejszym jej wyrazem jest zdolność do poznania prawdy. Intelekt człowieka jakby ze swej natury dąży do poznania prawdy i jest to znowu jakaś naturalna, istotna funkcja ludzkiego intelektu. Człowiek za jego pośrednictwem ma zdolność ujmowania prawdy o dobru, zaś dobro pozostaje zawsze w relacji do władz pożądawczych człowieka. Mówiliśmy już o tym, ale warto jeszcze raz podkreślić, że wola jest ślepa na prawdę i sama z siebie nie posiada żadnej relacji do prawdy, jednakże w jakiś sposób jest na nią podatna i sposobna do niej. Wola jest zatem władzą pożądawczą, która pozostaje w naturalnym, najściślejszym związku z intelektem i jego naturalną relacją do prawdy. Powiązanie woli z intelektem, który jest w naturalnej relacji do prawdy przesądza o fakcie moralności, gdyż dzięki temu istnieje możliwość podporządkowania stosunku człowieka do różnych dóbr prawdzie. Ponieważ zaś, jak mówiliśmy, człowiek jest jednostką natury rozumnej, toteż moralność jest w nim czymś naturalnym, a nawet koniecznym. Musi on bowiem podporządkować prawdzie wszystkie dobra, w stosunku do których podejmuje działanie. Z drugiej strony, czynnikiem konstytuującym osobowość człowieka jest jego wolność. Wolność woli warunkuje moralność dzięki temu, że wola pozostaje w naturalnym związku z rozumnością i ten związek wskazuje na fakt, że przed wolą zawsze otwiera się konieczność wybierania dobra prawdziwego bądź też nieprawdziwego. Wybór jest zawsze aktem woli właśnie dlatego, że wola jest poprzez swój ścisły związek z intelektem w relacji do prawdy. W ten sposób prawda wdziera się w przedmiot wyboru. Jeśli więc przedmiotem wyboru, czyli dobrowolnego działania woli człowieka jest dobro prawdziwe, wówczas czyn ludzki jest moralnie dobry. Kiedy natomiast przedmiotem tym będzie dobro nieprawdziwe, to czyn ludzki będzie moralnie zły.[1]
Człowiek działając jest nie tylko podmiotem działania, gdyż równie często bywa także jego przedmiotem. W relacji dwojga osób przeciwnej płci, w ich obcowaniu, a zwłaszcza we współżyciu seksualnym, kobieta jest przedmiotem działania mężczyzny, zaś mężczyzna stanowi przedmiot działania kobiety. W tej relacji zarówno podmiot – działający, jak też przedmiot działania są osobami. I w tym momencie pojawia się pewien problem natury etycznej. Problem ten zawiera się w twierdzeniu, że człowiek, będąc przedmiotem działania drugiego człowieka, nie może być jednocześnie środkiem do celu działającego podmiotu. Jest to wykluczone z uwagi na naturę tak podmiotu, jak też przedmiotu omawianej relacji. Każda z nich jest osobą, a więc istotą zdolną do określenia swoich własnych celów. Jeśli więc jedna z tych osób zostałaby potraktowana jako środek do celu, to tym samym osoba ta doznałaby uszczerbku w tym, co należy do samej jej istoty i stanowi równocześnie naturalne jej uprawnienie. Zasada nie pozwalająca na użycie osoby wyłącznie jako środka do celu ma charakter powszechny i odnosi się do wszystkich sytuacji, w których mamy do czynienia z relacjami między ludźmi. Ostateczną racją tej zasady jest natura człowieka, w której wyraża się wola Boga. Bóg stwarzając człowieka jako osobę – wolną i rozumną, zdecydował tym samym, że ona sama będzie określała swoje cele. W tym miejscu dochodzimy do pewnej fundamentalnej prawdy o człowieku. Dochodzimy do tej prawdy na sposób określony w definicji – w bycie, jakim jest człowiek, spotykają się intelekty – poznający intelekt człowieka z zamysłem Absolutu. Człowiek jest osobą i ten fakt wyklucza możliwość bycia przezeń środkiem do celu innej osoby, kimkolwiek by ta osoba nie była. W praktyce znaczy to, że człowiek nie może być środkiem do celu nawet tej Osoby, która jest główną przyczyną sprawczą istnienia człowieka. Ta perspektywa wyznacza nam naturalny, czyli obiektywny porządek moralny. Jeśli więc człowiek nie może być jedynie przedmiotem użycia dla innej osoby, wówczas jako jedyne właściwe odniesienie wobec niego i jednocześnie przeciwieństwo używania osoby pojawia się miłość.[2]
[1] Por. K. Wojtyła, Natura ludzka jako podstawa formacji etycznej, w: Znak Rok XI czerwiec, Krakowskie Zakłady Graficzne, Karków 1959, s. 693 – 697.
[2] Por. K. Wojtyła, Miłość i odpowiedzialność, s.23 – 30.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz